Chcę śpiewać, bo to sprawia mi przyjemność
Klip do singla „Czekany” rozpoczyna się od jazdy samochodem. Dorota Gardias jedzie starą beemką cabrio. Parkuje pod garażem, w którym czeka ją próba z zespołem. „Szukałam pomysłu na ten teledysk i pomyślałam, że muszę być prawdziwa” – Dorota Gardias mówi PAP Life. „Z dzieciństwa bardzo dobrze pamiętam klimat takich miejsc. Mój tata był muzykiem, miał swój zespół i właśnie w garażu odbywały się próby” - wspomina.
Przyznaje, że „Czekany” to piosenka o marzeniach, o tym, że warto je spełniać. „Kiedy skończyłam 40 lat, postanowiłam to robić, a śpiewanie było jednym z marzeń. I daje mi to mnóstwo radości” – stwierdza ta 43-latka.
„Czekany” to drugi singiel Gardias. Pierwszy, „Przed siebie” miał premierę pod koniec ubiegłego roku. Był w zupełnie innym klimacie, znacznie spokojniejszy. „+Czekany+ były właściwie moją pierwszą piosenką, ale czułam, że to nie jest jeszcze ten właściwy moment, żeby ją pokazać” – zdradza Gardias. „Dlatego zostawiłam ją na później, a zadebiutowałam utworem +Przed siebie+, który jest dużo spokojniejszy. Usłyszałam wtedy: +Spodziewaliśmy się czegoś innego, bo ty jesteś taka z pazurem, ostra+. A ja po prostu nie chciałam robić jakiegoś wielkiego boom, fajerwerków, tylko wejść w śpiewanie miękko, bezpiecznie. W +Czekanach+ jest dużo emocji i moim zdaniem ta piosenka jest odpowiednia na teraz. Była gotowa już kilka miesięcy wcześniej, ale chciałam, żeby ukazała się wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia” – wyjaśnia.
Gardias jest współautorką tekstu, sama skomponowała muzykę i znalazła pomysł na teledysk, który bardzo wyraźnie odwołuje się do lat 80. Podobnie jak muzyka. Słychać syntezatory, gitary elektryczne. Gwiazda przyznaje, że muzyka lat 80. jest jej bardzo bliska.
„Urodziłam się w 1980 roku, dorastałam przy dźwiękach muzyki Maanamu, Małgorzaty Ostrowskiej i Bajmu. Znałam wszystkie ich piosenki, bo u nas w domu naprawdę bardzo dużo tej muzyki się słuchało. I ona mnie ukształtowała. Była barwna, były niesamowite teksty, świetne interpretacje. Kiedy Beata Kozidrak śpiewała +Małpa i ja+, to było jak spektakl. Dlatego pomyślałam sobie: +Dobra, skoro chcę być w zgodzie sama ze sobą, to co powinnam nagrać?+ I od razu wiedziałam, że to muszą być te klimaty” – mówi Gardias.
Skąd wziął się intrygujący tytuł drugiego singla? „Czekany to narzędzie używane we wspinaczce. Kocham góry, chodzę po górach. W górach mamy różne sytuacje, jesteśmy na szczytach, w dolinach. We mgle, w deszczu, w słońcu, więc jest też nawiązanie do tego, czym zajmuję się na co dzień, czyli do pogody. Dla mnie góry i pogoda to życie. Jak wchodzimy na pięcio-, sześciotysięcznik, to robimy małe kroki, nikt nie wskakuje od razu na sam szczyt; musisz się zmęczyć, spocić, ześlizgnąć ze skały. I najlepsze jest to, że zdobycie samego szczytu jest tak samo przyjemne jak droga, którą pokonujesz. I o tym jest właśnie ta piosenka. Idziemy przez życie różnymi ścieżkami, zawsze za jednym szczytem jest kolejny szczyt: +Kolejny szczyt przede mną. Wbijam czekany w ściany. Ciało pracuje, serce pulsuje+” – opowiada.
„Ale jest też taki wątek, że czasami trzeba odciąć stare liny, bo te, które mają nam pomóc w wspinaczce są przetarte, ograniczają nas. W życiu też trzeba odcinać stare liny. Ja tak zrobiłam. Odcięłam się od ludzi, którzy gdzieś po drodze mi towarzyszyli, ale bardzo mnie ograniczali i ciągnęli w dół. A ja chcę iść swoimi ścieżkami. Może to nie będzie K2, Mount Everest, ale nie chodzi o to, żeby coś komuś czy nawet sobie samemu coś udowodnić. Mam swoje szczyty, będę je zdobywać po swojemu i będę się nimi cieszyć” – mówi prezenterka.
Widzowie TVN poznali wokalny talent Gardias dwa lata temu, kiedy wzięła udział w programie „Mask Singer”. Idea show polegała na tym, że osoby niezwiązane zawodowo z muzyką wykonywały w przebraniu znane piosenki, a jury, korzystając z podpowiedzi, próbowało odgadnąć, kto kryje się za przebraniem. Do kolejnych etapów przechodziły osoby, które według publiczności najlepiej śpiewały i najdłużej zachowały anonimowość. Gardias w przebraniu Róży oczarowała zarówno jury i publiczność.
Jej wokalna kariera zaczęła się w dzieciństwie: „Mam takie nagranie z kasety wideo, miałam wtedy sześć, siedem lat, na którym śpiewam +Puszka okruszka+ na jakimś weselu, na którym grał mój tata. Od zawsze uczył mnie różnych piosenek. Jako dzieciak występowałam na deskach Tomaszowskiego Domu Kultury, bo pochodzę z Tomaszowa Lubelskiego, brałam udział we wszystkich możliwych konkursach piosenki przedszkolnej, szkolnej. Potem od siódmej klasy szkoły podstawowej, przez całe liceum, studia, śpiewałam w różnych zespołach muzycznych, od takich coverowych przez rockowe” - wspomina.
Wszystko wskazywało na to, że Dorota Gardias swoje życie zwiąże ze sceną. Ale tak się jednak nie stało. Dlaczego? „Nie wiem, może to była też kwestia nieodpowiedniego zespołu. Nie miałam ze śpiewania ani pieniędzy, ani satysfakcji. Za to wtedy pojawiła się telewizja. Miałam 18-19 lat, kiedy zaczęłam pracować w Polsacie w programie +Idź na całość+, potem znalazłam się w Telewizji Lublin i tam stanęłam przed kamerą, a później trafiłam do TVN-u i tak minęło dwadzieścia parę lat. Nigdy tego nie żałowałam, telewizja dała mi dużo możliwości. Myślę, że sporo osiągnęłam, ale dotarłam do takiego punktu, w którym mogłaby się we mnie pojawić jakaś pustka, zawodowe wypalenie. Przecież tyle czasu już tutaj jestem, wszystkie ścieżki mam wydeptane” – zwierza się.
I dodaje: „Na pewno nie śpiewam jeszcze tak dobrze technicznie, jak bym chciała. Ale technika to nie jest wszystko. W śpiewaniu ważna jest osobowość, ekspresja, sposób przekazu, a tego mi nie brakuje. Przyznam, że to była trudna decyzja, żeby znów zacząć występować na scenie. Po prostu bałam się oceny wszystkich dookoła. Ale pomyślałam sobie, że to nie może mieć na mnie wpływu, bo robię to przede wszystkim dla siebie”.
Gardias wspomina, że chodziła do szkoły muzycznej, ale jej nie skończyła. Dziś bardzo tego żałuje. „Myślę, że miałam niesamowity talent, nieźle grałam na gitarze i to było trochę moje przekleństwo. Czułam się bardzo pewnie, niestety przyszłam do szkoły z różnymi niedobrymi nawykami, jeśli chodzi o trzymanie ręki, więc musiałam dużo pracować. A mój tata uznał, że jestem taka zdolna, świetnie sobie radzę, więc nie trzeba mnie motywować, siedzieć ze mną i ćwiczyć. A na tym etapie nauki bardzo ważna jest technika i regularność. Powiem wprost - nie chcę tutaj obwiniać moich rodziców, ale zabrakło mi rodzicielskiego wsparcia. Sama jestem rodzicem i wiem, że to ode mnie zależy, jak moja córka będzie grała na skrzypcach, czy będzie ćwiczyła. Bo ona wolałaby pójść z koleżankami pobrykać na patio lub pograć na komputerze” – stwierdza.
Córka Gardias, 10-letnia Hania chodzi do szkoły muzycznej, ćwiczy grę na skrzypcach i może liczyć na pełne wsparcie ze strony mamy. „Rolą rodzica jest, żeby motywować. Ale gdyby Hanka przyszła do mnie i powiedziała: +Mamo, naprawdę nie lubię tych skrzypiec, mnie to męczy, nie chcę+, to bym odpuściła. Nie chcę robić nic na siłę, nie przenoszę na nią swoich marzeń. Hania chodzi do szkoły muzycznej, gra na skrzypcach, sama taki instrument sobie wybrała, chociaż próbowałam ją od tego odwieść, bo jest jeszcze trudniejszy niż gitara. Ale skrzypce tak jej się spodobały, że nie potrafiłam jej odmówić. Idzie jej świetnie, zaczyna wygrywać jakieś melodie ze słuchu. Ale po drodze zdarzają się jej kryzysy i wtedy pomagam jej przez nie przejść” – mówi Gardias. Zdaniem prezenterki, Hania ma także talent wokalny, pięknie śpiewa i być może kiedyś pojawi się z nią na scenie.
A jakie inne plany na przyszłość ma Gardias? „Za kilka miesięcy wyjdzie mój trzeci singiel. Teraz po raz pierwszy organizujemy z moim menadżerem muzycznym trasę sześciu koncertów akustycznych w północno-wschodniej części Polski. Poza tym występuję na zamkniętych eventach, które prowadzę, a koncert jest dodatkową atrakcją. Do tej pory śpiewałam covery, a teraz do repertuaru doszła najpierw moja pierwsza piosenka, a teraz druga. Mam wspaniałych muzyków. To są prawdziwi zawodowcy, którzy grają z największymi nazwiskami polskiej muzyki. Więc to też jest dla mnie potwierdzenie, że jakość tego, co robię jest dobra i po prostu nie ma wstydu. Dostaję też potwierdzenie od wielu osób, które się na tym znają, że mam słuch muzyczny” – mówi Gardias. Na koniec stwierdza: „Chcę śpiewać, bo to sprawia mi przyjemność, a nie po to, żeby robić jakąś karierę, czy się komuś przypodobać”. (PAP)
Autorka: Iza Komendołowicz